sobota, 6 grudnia 2014

Nippon i barbarzyńcy



Chciałoby się powiedzieć – a nie mówiłam?!  Wszystko jest ze sobą powiązane.  A pisząc słowa „nic tu się (pozornie) nie łączy z camino, ani Portugalią, ani nawet z bieganiem, ale jednak …” nie spodziewałam się, że tak szybko przekonam się o ich słuszności. A było tak: następnego dnia po napisaniu tekstu o Murasaki postanowiłam wynagrodzić sobie trudy ostatnich tygodni kupując jakąś książkę. Niestety w księgarni okazało się, że książek, które chcę jest co najmniej osiem. Co więcej – nie umiem zdecydować, którą z nich najbardziej pragnę, więc… nie kupiłam żadnej. Ale nie mogłam wrócić do domu z pustymi rękami, dlatego wstąpiłam do antykwariatu. Lubię ten antykwariat szczególnie i zawsze mam poczucie, że to miejsce skrywa w sobie jakąś tajemnicę z przeszłości, o czym można by napisać świetną powieść.
                Weszłam do sklepu, odstawiłam siatki i zaczęłam przeglądać książki. Pierwszy wpadł mi w ręce przewodnik do oznaczania roślin polnych (dziś wiem, że wpadł mi także w serce, bo wciąż o nim myślę, choć go nie kupiłam). Uwielbiam stare botaniczne książki z pięknymi rycinami, ale o botanice nie mam zielonego (nomen omen) pojęcia, no chyba, że jest to botanika duszy. Znacie te rysunki prawda? – wspaniale odwzorowana roślina z odchodzącymi w obie strony liniami, na końcu których znajdują się nazwy poszczególnych jej części. Jak dobrze byłoby umieć opisać tak składowe uczuć! Z kronikarskiego obowiązku dodam, że zielnik roślin nadniemeńskich stworzyła Eliza Orzeszkowa, choć z pewnością mogłaby napisać i ten dotyczący uczuć. (Napiszę o tym jeszcze).
Nie tym razem – pomyślałam przepraszająco odkładając książkę na miejsce. I zapytałam o publikacje o Japonii.  Właścicielka położyła na ladzie cały stos, z którego wybrałam album o sztuce japońskiej oraz książkę Michała Derenicza z 1977 roku pod tytułem Japonia Nippon. Słowo Nippon oznacza Kraj Wschodu Słońca – jak mówili Chińczycy.  Czy nazwa ta rzeczywiście  ma swoje źródło w położeniu geograficznym Japonii, czy może narodziła się ze szczególnej czci oddawanej Amaterasu - bogini Słońca, prarodzicielki Japonii dziś już nie wiadomo. Tak czy inaczej nazwa Kraj Wschodzącego Słońca zachwyca. Tę informację znalazłam już na początku, a dalej było tylko lepiej.  Bo kiedy zaczęłam ją czytać… kiedy zaczęłam czytać – wydawałam głośne okrzyki radości – i wiedziałam, wiedziałam, że muszę Wam to opowiedzieć!
Oto pierwszymi Europejczykami, którzy pojawili się u brzegów Japonii byli Portugalczycy!!!
Amaterasu opuszczająca jaskinię
 I nie jest to specjalnie dziwne – kiedy się już wie, bo to oni byli największymi odkrywcami. Zdarzyło się to w 1543 roku, gdy chińska łódź z portugalskimi piratami na pokładzie została zniesiona przez tajfun na brzeg wyspy Tanegashima. Najprawdopodobniej był wśród nich Fernando Mendeza Pinto, który swoją podróż opisał w „Peregrinationes”. Przytoczę jego słowa „kapłani przyjmowali nas nader życzliwie, gdyż Japończycy są grzeczni i dobrze wychowani”. Fakt portugalsko-japońskich  związków niezmiernie mnie ucieszył, ale coś innego mnie zastanowiło. Portugalczycy uznali Japończyków za barbarzyńców, ci zaś Europejczyków za „dziwnych cudzoziemców”.  Barbarzyńca źle się kojarzy, to okrucieństwo, dzikość, potocznie to ktoś inny, obcy, nie taki jak my, ale także (dla starożytnych Greków) barbarzyńca to po prostu cudzoziemiec właśnie. I ta koncepcja cudzoziemskości najbardziej mi się podoba. Jesteśmy tu w nieustannej podróży (warto więc rozejrzeć się i zachwycić). Jesteśmy pielgrzymami, włóczęgami, piratami, odkrywcami, dla siebie nawzajem. Myślę, że trzeba odwiedzać swoje światy z delikatnością i szczerym zainteresowaniem. Poznawać krajobrazy duszy, a być może tworzyć  także własne przewodniki (np. Przewodnik do oznaczania uczuć ukochanego). Ale przede wszystkim trzeba wybaczać gafy i potknięcia, które wynikają raczej z inności, niż z chęci zranienia, bo wszyscy jesteśmy cudzoziemcami. Wszyscy jesteśmy barbarzyńcami.
(w ogrodzie).
PS. Kupiłam też książkę o sztuce Portugalii, opowiadania portugalskie oraz słownik czesko-polski. Ten ostatni nie mam pojęcia po co. Jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz