wtorek, 2 września 2014

Białoruś i miłość



Większość moich znajomych i bliskich zna już tę historię. Opowiadałam ją nie raz, niektórzy, jak chociażby Zuzanna, słyszeli ją wielokrotnie. Wybacz Zuzanno! Dlatego nie bardzo wiem jak się za nią zabrać teraz, kiedy znów chcę ją opowiedzieć. Zamykam oczy. Próbuję wyciągnąć coś z pamięci, co samą mnie zaciekawi. Najbardziej chciałabym znaleźć coś, czego dotychczas nie dostrzegłam. Zyskałabym świeżość, entuzjazm, no i jakąś nową opowieść. Jak zwykle jest jednak mickiewiczowsko. Ale co tam! W końcu to Świteź i Nowogródek! Wyciągam więc ze wspomnień pejzaż znad Świtezi. Bardzo go lubię. Byliśmy tam – ja, Dominik, Agnieszka i Asia - dwa razy, pierwszy raz nocą, koło dwunastej, w kompletnej ciemności, świecąc telefonami pod nogi. W tej ciemności wyczuwało się taflę jeziora, na horyzoncie majaczyły korony drzew, a gdy księżyc wyłonił się zza chmur widać było, że unosi się także na wodzie. Aż dziwne, że nie wyszedł nam na spotkanie chłopiec piękny i młody, tak było świteziańsko. Nie wyszedł nam na spotkanie nawet niedźwiedź, choć Agnieszka była pewna, że czai się gdzieś wśród liści. Drugi raz pojechaliśmy nad Świteź z całą wycieczką – z Mikołajem – dyrektorem Muzeum Dom Mickiewicza, Julią i innymi pracownikami muzeum oraz gośćmi zaproszonymi na 75-lecie tej instytucji. Pozdrawiam was wszystkich! Moi drodzy opowiadałam Was już tyle razy, w kawiarniach, spacerując po parku, albo popijając herbatę w domu, że staliście się na zawsze częścią mojego życia, częścią mnie samej. Teraz opowiem Was na blogu.
Było tak:
Następnego dnia po zakończeniu oficjalnych obchodów jubileuszu Muzeum Dom Mickiewicza wybraliśmy się na wycieczkę nad Świteź właśnie i do Zaosia, gdzie znajduje się rekonstrukcja domu, w którym urodził się poeta. (Nie wiadomo co prawda, czy to jest właściwe Zaosie, bo w pobliżu Nowogródka jest jeszcze jedno, ale przecież i tak nie ma to żadnego znaczenia). Nad Świtezią stoi  drewniana altanka, w której można się schronić przed deszczem albo słońcem. W naszym wypadku była to dojmująca mżawka. Kobiety rozpakowały jedzenie, które zostało z imprezy, kiełbasy, draniki, chleb i oczywiście wódkę. Mikołaj i Julia zachęcali do jedzenia i wznoszenia toastów. Była 10 rano. Nie chcieliśmy pić. Dominik wykręcił się łatwo, bo prowadził samochód. Ja także – brałam przecież leki przeciwbólowe. Asia i Agnieszka nie dały rady. Musiały choć udawać, że piją. Wznoszono po kolei toasty, a każdy z nich poprzedzony był długą i kwiecistą mową na cześć gości i gospodarzy. Aż glos zabrała kobieta siedząca obok mnie:
- Bez niej życie byłoby smutne i trudne, potrzeba jej starym i młodym, kobietom i mężczyznom. To ona daje siłę i moc, radość, chęć, żeby rano wstawać i rozpocząć dzień. Jest tym za czym tęsknią wszyscy bez wyjątku, święci i grzeszni, jest treścią ludzkich marzeń i snów. Każdy jej szuka dopóki nie znajdzie, niezmordowanie i żmudnie i wciąż od nowa. A kiedy znajdzie jest szczęśliwszy niżby dostał wszelkie bogactwa tego świata. Jest tym o co warto walczyć, modlić się, zabiegać. O niej piszą poeci, najwięksi i najwspanialsi, tacy jak nasz Mickiewicz. Wypijmy za miłość, bo bez niej nie byłoby nic!
No oczywiście. Byłam zachwycona jej przemową.
- Za to i ja wypiję – wykrzyknęłam i wyrwałam Agnieszce kieliszek upijając łyk wódki. A wódka białoruska dobra jest. Naprawdę.  
Mikołaj był zadowolony z tej mojej nagłej ochoty do picia. Julia też się uśmiechała, czuła pewnie, że wszystko to dobrze zorganizowała, skoro goście tak się bawią. A ja uznałam całe zdarzenie za znak. Znak miłości oczywiście. Lecz z tą miłością to sprawa jest o wiele trudniejsza i o wiele prostsza zarazem niż się wydaje. Wtedy myślałam o miłości jak o rzeczy. Chodzi mi o to, że myślałam o niej jako o czymś mierzalnym, konkretnym, namacalnym. Dziś sądzę raczej, że to szczęście i zachwyt, ochota na życie, radość ze spotkania, doświadczanie drugiej osoby, poczucie współistnienia. Ta miłość wtedy sytuowała mi się gdzieś bliżej tego, że po wielu perypetiach żyli długo i szczęśliwe. Dziś po tamtych zdarzeniach i innych przygodach myślę, że miłość jest nieograniczona, wolna i wszędobylska, pełno jej, gdzie nie spojrzysz, tylko brać. A wziąć to już jest odwaga.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz