Ociągałam się z tym postem dość
długo. Tytuł miałam gotowy, wpis mniej więcej przemyślany, a jednak wciąż zwlekałam,
czegoś mi brakowało. Miałam przeczucie, że jeszcze czegoś potrzebuję na coś
czekam, że powinnam trenować cierpliwość, co łatwe nie jest, bo z natury tej
cechy nie posiadam. Szukałam ich – siedmiu złotych księżyców - w różnych miejscach
aż w końcu dałam spokój, bo chyba wyglądałam jak pies z nosem przy ziemi, zaglądający
w każde zarośla, więc zaprzestałam poszukiwań, rozluźniłam się, wyprostowałam,
spojrzałam w górę i wtedy - jak się można było spodziewać - siedem złotych księżyców
zaświeciło na niebie:
![]() | |
Andersen w Katowicach |
Na wernisaż Festiwalu Sztuki Naiwnej
jadę z Arkiem. Będą tu wystawiane obrazy Małgorzaty – akurat te, które bardzo
lubię „anderseny” kolorowe, radosne obrazki z czarnymi figurkami tańczących par
lub kotów. Jak pamiętacie baśnie Andersena są mroczne i tragiczne, więc to
zestawienie z barwną, przywodzącą na myśl dziecięce malowanki, stylistyką
fascynuje mnie i uwodzi. Wystroiłam się w czerwoną sukienkę, teraz będę pasować jak
ulał do tych obrazów. Gdy przyjeżdżamy na miejsce gra orkiestra, a na
straganach można kupić balony i watę cukrową. Jak cudowne, naiwne piękno! To właśnie
tutaj słyszę słowa: siedem złotych księżyców. Nie liczę ich, ale myślę, że na
obrazach, które oglądam jest znacznie więcej księżyców, a także mnóstwo,
mnóstwo kotów, rowerów (które najczęściej szybują na tle nocnego nieba), pań z
kwiatami we włosach i aniołów. Oglądam z Arkiem obrazy, dzielimy się
wrażeniami, zamyślamy, śmiejemy, komentujemy … I jeszcze robimy sobie zdjęcia z
Małgorzatą i jej obrazami. Jest w nas radość i entuzjazm.
To pierwszy księżyc – obcowanie
ze sztuką, wrażliwością i wyobraźnią drugiego człowieka.
Przenieśmy się teraz w stronę drugiego księżyca - na kurs
portugalskiego. To ostatnia lekcja. Mamy dla Pedrity - naszej młodej
brazylijskiej żywiołowej nauczycielki tomik wierszy i kwiaty. Pedrita jak
zawsze cieszy się spontanicznie, podskakuje i piszczy. My cieszymy się z jej
radości, ale smutno nam, że to ostatnie czwartkowe spotkanie. Polubiliśmy się i
zżyli. I choć nici tego uczucia są jeszcze lekkie jak pajęczyna, to dla nas wszystkich
ta sympatia i przyzwyczajenie są niesamowicie przyjemne. Tego wieczoru
odnajdujemy się nawzajem na fejsbuku. Może boimy stracić się z oczu? Odpowiem za
siebie – tak, ja chcę dalej spotykać Jakuba, tańczącego angolskie tańce, których
nazw nie potrafię spamiętać ani wymówić; Agnieszkę, która zrezygnowała z dobrej
pracy i wyjechała do Brazylii; Michała, który oddał serce pszczołom i
pszczelarstwu, Magdę, żonę Portugalczyka, która z miną niewiniątka zadaje
trudne pytania, Damiana, który rzucił wszystko i wyruszył do Hiszpanii, a teraz
marzy o camino i oczywiście naszą professorę, która pragnie na zawsze
zamieszkać w Polsce. Lubię ich wszystkich bardziej, niż sądziłam.
To drugi księżyc – polubić kogoś bez
powodu.

To trzeci i czwarty księżyc –
oddać czemuś serce, co przynosi spełnienie oraz zaufać znakom, które
prowadzą.
Dalej pielgrzymka – docieramy do
domu kultury, gdzie mamy dostać posiłek. Przed budynkiem stoi kucharz i zapędza
nas do środka niczym owce. To postawny mężczyzna z wydatnym brzuchem jak
przystało na jego profesję i poczciwością wymalowaną na twarzy tak doskonale,
że nie sposób pomylić jej z niczym innym. Macha ręką i pokrzykuje: wchodzić! Wchodzić!
Jedzenie czeka! Mieliście być wcześniej! Potem szybko nakrywa do stołu, wnosi
wazy z bograczem. Chodzi wzdłuż stołów, zagląda nam w talerze i sprawdza ile kto
zjadł.
- A czemu to poskładali te
talerze?! - krzyczy na nas znowu – nie zjedzone
przecież wszystko! Teraz będą rozkładać i dalej jeść! Bez zjedzonego nie pójdą!

To piąty księżyc – dać się zaopiekować
komuś obcemu.
Wieczór spędzamy nad Balatonem –
tak się nazywa tutejsze jeziorko. W programie jest pływanie kajakiem i ognisko.
Zdejmuję buty, podwijam spodnie i wskakuję do kajaka z Kasjanem (bratem
Kajetana). Nigdy wcześniej nie wiosłowałam, nawet nie miałam wiosła w ręku,
więc Kasjan udziela mi krótkiego instruktażu i wypływamy na pełne wody. Zapada
zmrok. Dryfujemy na środku jeziora, na jednym brzegu widać wysoki płomień
ogniska, z drugiego dochodzą dźwięki dziarskiej melodii – to miejscowa orkiestra
ćwiczy przed jutrzejszą paradą, w górze gwiazdy. Życie jest piękne! – wołam w niebo i zabieram
do kieszeni
szósty złoty księżyc – zachwyt chwilą.
Kasjan śmieje się ze mnie i żartuje, że zamiast Madaleny siedzi za nim euforia. Nie przyzna się do tego, ale jemu też się ta chwila bardzo podoba.
szósty złoty księżyc – zachwyt chwilą.
Kasjan śmieje się ze mnie i żartuje, że zamiast Madaleny siedzi za nim euforia. Nie przyzna się do tego, ale jemu też się ta chwila bardzo podoba.

Jest jej we mnie ostatnio bardzo dużo. Czuję się wręcz owładnięta tęsknotą. Dotychczas zawsze myślałam o tęsknocie jako o uczuciu negatywnym, ale teraz wiem, że to nieprawda. Z tęsknoty człowiek robi rzeczy wielkie, wspanialsze i bardziej doniosłe niż te, które zrobiłby z obowiązku lub dla przyjemności. Bo w tęsknocie jest element oczekiwania na nadejście tego, za czym lub za kim tęsknimy. Jeśli kochamy, chcemy być lepsi. Starajmy się więc być jak najlepszą wersją samych siebie w tym oczekiwaniu na wytęsknione. Tak myślę – skoro oczekuję wspaniałego, to sama muszę być co najmniej równie wspaniała. Chcę się dobrze przygotować, by potem, gdy już nadejdzie pokazać się w całej krasie. Tęsknota może nas więc czynić lepszymi. A jaką wspaniałą rzeczywistość może wytęsknić taka wspaniała przemieniona przez tęsknotę osoba!
***
Mam nadzieję, że doszliście ze
mną aż do tęsknoty, choć post ten jest bardzo długi i potrzeba było sporo
cierpliwości, aby tu dotrzeć. Ale jeśli macie jeszcze chwilkę to powiem Wam, że
siedem to nie tylko liczba szczęśliwa, ale i święta. Dodatkowo jako suma trzech
i czterech – łączy w sobie to, co duchowe i to, co ziemskie. Księżyc jest
symbolem miłości, intuicji, opieki, duszy i natchnienia. Jest pośrednikiem pomiędzy
ziemią a niebem. A złoto to oczyszczenie, obfitość i poznanie. I oczywiście
bogactwo. Uznajmy więc siedem złotych księżyców za obfite bogactwa duszy,
które przenoszą szczęście z nieba na ziemię.
obrazy Małgorzaty możecie obejrzeć tutaj
