To miał być całkiem inny tekst. Wymyśliłam dla niego tytuł
„Szczęście w kategorii K40”. No i miałam jakiś niejasny obraz tego, co się w
nim powinno znaleźć. Chciałam napisać co zrobiłam, a czego zaniechałam i poczułam się szczęśliwa, mocna i jak twierdzi Zuza - olśniewająca i bycza :)*. Ale po drodze zdarzyło się mnóstwo różnych rzeczy, które
sprawiły, że dziś chcę napisać zupełnie coś innego, bo tamten wymyślony
wcześniej tekst byłby teraz po prostu nieautentyczny. Przychodzi mi do głowy
coś w rodzaju
Szczęście uniseks w
rozmiarze uniwersalnym
Oczywiście ubrania w tak zwanym rozmiarze uniwersalnym wcale
nie pasują na wszystkich, więc tytuł jest do bani. Chodzi mi raczej o to, że w
ostatnim czasie spotkałam się i rozmawiałam z osobami w różnym wieku, kobietami
i mężczyznami, dziewczętami i chłopcami, wierzącymi i agnostykami, którzy
dostali od życia jakąś trudność do poradzenia sobie; zgubiłam się w miejscu,
które znam i w którym czułam się bezpiecznie; a moja córka powiedziała mi, że
cieszy się że jej matka myśli prawą półkulą. Niby od Sasa do lasa, a jednak w efekcie chodzi o to samo. Zuzanna chce nauczyć się grać na gitarze, pytała
mnie, czy to ma sens i czy kupić gitarę, czy to się w ogóle opłaca.
Odpowiedziałam, że jasne kupujemy gitarę, trzeba próbować różnych rzeczy, żeby
się dowiedzieć co się lubi, czerpać dla siebie z różnorodności świata. Zuzanna ucieszyła się z mojej rady,
bo w głębi duszy bardzo chce spróbować i zamówiłyśmy gitarę, a Zuzanna wydała
oświadczenie o użytkowaniu przeze mnie prawej półkuli.
Wybrałam się na spacer w miejsce, które mniej więcej znam.
To właściwe park – specjalnie do spacerowania. Tego dnia od rana padło, była
mgła i zaczął zapadać zmrok, który jak to zwykle bywa w takich razach ostatecznie zapadł
zupełnie nagle, chociaż można się było przecież spodziewać, że zapadnie. Ciemność była wilgotna
i chłodna. Ale przyjemna. Była ciemnością z dzieciństwa, gdy biega się po
podwórku do pierwszego zmroku, przyjazna, choć odbierająca jasność widzenia.
Zgubiłam się i nie wiedziałam, gdzie jestem, choć jednocześnie przecież
wiedziałam, szukałam drogi będąc na drodze, wyszłam z innej strony i musiałam
kawałek wrócić. Czułam już chłód nocy, szczypiący w dłonie, dawało mi to
przyjemne poczucie, że żyję. Wróciłam we
właściwe miejsce. Nie tylko dzięki sobie. Pomyślałam później, że można się zgubić na właściwej
drodze, na chwilę stracić rozeznanie, orientację… że nawet trochę przyjemne to
jest. Oczywiście to zależy z kim się zgubić. Moja koleżanka ma powiedzenie, że
lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Pewnie do gubienia się to też się
odnosi. Ja się zgubiłam i znalazłam z mądrym. W sumie oceniam to jako przyjemne
zdarzenie i jeszcze nigdy nie zgubiłam się w parku, choć zgubiłam się na
przykład na mecie, co nie było aż tak miękkim doświadczeniem jak ten park, bo
wtedy myślałam, że meta jest w tym samym miejscu gdzie start. I przeraziłam
się, że po drodze (5 km) całkiem zgłupiałam i nie rozpoznaję miejsca, gdzie
wcześniej byłam. Teraz się z tego śmieję i opowiadam jako zabawną anegdotkę,
ale wtedy byłam naprawdę przestraszona i zdezorientowana przez dobrych kilka
minut. Potem zauważyłam, że większość biegaczy, czuje się podobnie jak ja,
trochę się uspokoiłam i ruszyłam z innymi szukać startu i depozytu, gdzie
zostawiłam suche ciuchy, których bardzo potrzebowałam, bo przez cały bieg
padało i przemokłam na amen.
Jak wcześniej napisałam rozmawiałam ostatnio z wieloma
osobami, to nie były zdawkowe czy kurtuazyjne rozmowy, lecz bardzo szczere, emocjonalne,
mocne, soczyste, ważne, nabrzmiałe. Były istotne. Nie zostawiłam ich za sobą,
myślę o tym wciąż i szukam analogii, nauki, pociechy, nadziei.
Dlatego tak mi zapadły w serce te dwie sytuacje: jedna z
gitarą i druga z zagubieniem. Takie zdarzenia zupełnie zwykłe, ale przez tę zwykłość
wyciągam z nich uniwersalną naukę. (Mam taką przywarę, żeby wyciągać
uniwersalną naukę z różnych zdarzeń).
Banał bo banał, ale prawda jest taka, że wszyscy chcą być
szczęśliwi. A to jest i proste i trudne jednocześnie. To zdarzenie z gitarą
uświadomiło mi, że warto próbować nowych rzeczy, nawet wbrew zdrowemu
rozsądkowi i logice. Po co Zuzannie gitara, przecież nie jest wybitnie
utalentowana muzycznie. A jednak już pierwszego dnia nastroiła gitarę i
nauczyła się paru chwytów. A ile miała radości! Natomiast zgubienie się przyjąć jako coś
naturalnego w życiu i mówię tu oczywiście o pewnej metaforze i po prostu
spokojnie się odnaleźć, czerpiąc przyjemność z towarzystwa i pejzażu. No i ta prawa półkula! Od czasu do czasu posłużyć się prawą półkulą. Nawet jeśli nie jest
się matką.
* synonimy do słowa fajna, Słownik synonimów polskich, PWN, 2004.
Któregoś dnia byłam dość zmęczona po pracy, ale poszłam jeszcze do kiosku, żeby dokupić kolejną część komiksu, które Zuzanna kolekcjonuje. Jesteś najfajniejsza - powiedziała moja córka w ramach podziękowania, gdy wręczałam jej komiks. Wymyśl coś nowego - odparłam - bo to już wiele razy słyszałam, albo zajrzyj do słownika. No i Zuzanna zrobiła to, co zaproponowałam. Teraz śmieje się ze mnie, że jestem bycza. I olśniewająca oczywiście.